Uspokajam oddech i z uśmiechem przyglądam się przerażonej i zarówno wkurzonej Katniss. Wreszcie mam to co chciałam od początku. Jej ciało pod sobą i możliwość podjęcia decyzji na temat jej dalszych losów. Jej spięte mięśnie tylko dodają mi pewności siebie. Jest starsza i wyższa, jednak nie ma żadnego pojęcia o walce. Nie ma żadnych szans. Nie zwracając uwagi na chłopaków, starających się wykończyć Jedenastkę, wyciągam ostatnie ostrze jakie mi zostało. Powoli przejeżdżam nim po zakrytym materiałem brzuchu Everdeen.
- Taka słaba. - szepczę na tyle głośno, że każda wypowiedziana litera dociera do jej ucha. - I bezbronna. Aż mi Ciebie żal.
Mięśnie szesnastolatki napinają się przy każdym dźwięku wydobywającym się z mojego gardła, a ja nie jestem pewna co czuję. Unieruchomiłam ją, coraz bardziej zbliżam się do wygranej, powinnam być szczęśliwa, a jednak nie jestem. Tyle trenowałam, aby stać się niezwyciężoną, aby zabijać bez zarzutów sumienia, a teraz nie umiem się ich wyzbyć. Maska nałożona na moją twarz nie chce zniknąć, mimo że uczucia biorę górę nad zdrowym rozsądkiem. Ostrze ciąży mi w dłoni. Mimo tego podnoszę je do góry i znaczę na czole Katniss znak. Idealne odzwierciedlenie broszki kosogłosa, którą ma przypiętą na kurtce nawet w tej chwili. Przejeżdżam wolną dłonią po czystym złocie z lekką zazdrością.
- Czy ty go kiedykolwiek kochałaś? - pytam już głośniej.
Niech się przyzna. Niech powie na oczach całego Kapitolu, a nawet Panem, że nigdy go nie kochała.
- Tak. - charcz, choć moje dłonie nie są zaciśnięte na jej gardle.
Nie wytrzymuję i uderzam ją rozprostowaną twarzą w, już wcześniej zaczerwieniony od wysiłku, policzek. Słyszę chudy plask i delikatne mrowienie bólu na skórze, ale nie zwracam na to uwagi.
- Nie kłam.- mój głos jest zimny i żądny prawdy.
Nie pozwolę, aby po jej śmierci cały Kapitol sądził, że z jej strony miłość do Peety Mellark'a, była szczera. Ta mała suka nie miała prawa go kochać. Widać to było w jej zachowaniu. Nawet nie pomyślała o nim, gdy uciekała podczas krwawej bitwy przy Rogu Obfitości. Nagle jej ślina oślepia mnie, a wściekłość wyrzuca z mojego umysłu jakiekolwiek wyrzuty z sumienia. Jednym sprawnym ruchem wbijam jej nóż w ramię, omijając kości, aż słyszę jej krzyk. Wycieram rękawem ślinę i przybliżam się do jej twarzy, tak blisko, że nasze usta niemal się stykają.
- Gadaj, albo będę cię torturować, póki nie wykrwawisz się na śmierć. - wypuszczam słowa przez mocno zaciśnięte zęby. - I tak już nie wrócisz do swojej nic nie wartej siostrzyczki.
- Nie kochałam go, nigdy. - szepcze między jękami bólu.
Dłonią ściskam jej policzki i ustawiam jej głowę tak, aby patrzyła prosto na mnie.
- Zuch dziewczynka. - oceniam i wbijam nóż w drugie ramię szesnastolatki. - Nie sądzisz, że lepiej byłoby patrzeć na śmierć siostrzyczki, niż samej teraz leżeć na tej ziemi?
Między nami zapada cisza.
- Dla mnie to bez znaczenia, bo nawet gdyby była tu zamiast Ciebie to zginęłaby z mojej ręki, tak jak ty. - dodaję, gdy nie słyszę od brunetki żadnej odpowiedzi.
Jak na dowód swoich słów ostrze zatapia się lekko między skórą jej policzków, a na światło dzienne wypływa strużka czerwonej krwi.
- Jesteś potworem. - głos jej się łamie, gdy wypowiada te dwa, błędne, ale też ostatnie słowa.
Już po chwili z jej gardła wypływa morze czerwonej mazi, a waleczne dotąd spojrzenie, zabiera pustka. Wreszcie jest martwa, a całe Panem wie, że nie kochała Kochasia. Powoli podnoszę się z jej bezwładnego ciała, dołączając jej imię do listy moich ofiar.
_____________________________________________________
Już wiadomo, że Katniss nie wygra...macie jakieś przypuszczenia kto zostanie zwycięzcą?