poniedziałek, 14 października 2013

Rodział 27 cz.II

                        Unoszę brwi do góry, nie do końca dowierzając. Jak Peeta mógłby zabić tą małą? Jest za słaby. Założę się, że nigdy nie musiał niczego zabijać i tak w jednej sekundzie miałby kogoś wykończyć? Nie. To zdecydowanie żart.
- Bardzo śmieszne. - mówię z ironią. - To słabeusz.
Na twarzy Cato pojawia się szeroki uśmiech.
- A jednak miał wkład tą akcje. - podaje mi kawałek chleba, wyjętego z plecaka. - Nieznaczny, ale miał.
Coraz bardziej zaciekawiona pochylam się do przodu. Przenoszę wzrok z jednego chłopaka, na drugiego.
- Jak to? - pytam zdziwiona i zaciekawiona. - Ten marny wyrzutek? Wy na serio żartujecie.
Chłopacy wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, a ja dopiero teraz zauważam, że ich stosunki do siebie się zmieniły. Ciekawe dlaczego? Będę musiała się któregoś z nich o to zapytać.
- Kilka godzin, przed Twoją pobudką, mu i Glimmer iść na obchód. Gdy zobaczyli małą nad jeziorem, Błyskotka chciała do niej strzelić. - Marvel zaczął mi tłumaczyć. - Peeta próbując ratować tą całą Rue, odepchnął lekko Glimmer, a zwracając uwagę na to, że ona kiepsko sobie radziła z łukiem, dzięki niemu strzała trafiła małą.
Patrzę na niego i przez chwilę zastanawiam się nad jednym, małym szczegółem.
- Ale przecież w jej ciele nie było strzały. - zauważam. - A gdyby blondyna ją zastrzeliła to...
- Naprawdę sądzisz, że możemy sobie pozwolić na niepotrzebną utratę broni, gdy nie mamy drugiego zestawu? - pyta Cato.
Kiwam lekko głową. Ma racje. Jeśli mogła bezpiecznie odebrać strzałę to normalne, że to zrobiła.
- Czyli mam rozumieć, że go też zabiła? - pytam.
Gdybym tylko zwracała uwagę na wystrzały armaty i wieczorne pokazy zdjęć zmarłych trybutów.
- Nie. Jeszcze nie, ale nie sądzę, że tak trudno będzie go złapać.
                                                                               ***
                        Opieram rękę na korze drzewa. Po raz kolejny muszę zmierzyć się z gałęziami, wszechobecnymi cieniami i suchymi liśćmi, tak łatwo kruszącymi się pod stopami. Tym razem mam jednak obok siebie i chłopaków i nie muszę się bać, że Tresh nas zaatakuje, bo według obserwacji Marvela, chłopak nie wychyla głowy poza wysokie i gęste zboże. Wszyscy idziemy obok siebie, dokładnie obserwując otoczenie. Nagle po prawej stronie słyszę jakiś szmer. Odwracam się w tamtym kierunku, ale nie zauważam nic. Odwracam się w kierunku chłopaków, a wtedy zamiast nich widzę dwa ludzkie szkielety, wpatrzone we mnie swoimi pustymi otworami na gałki oczne. Próbuję krzyczeć, ale jestem niema. Na szczęście mogę biec. Wykorzystuję tę możliwość i jak najdalej uciekam. Jednak po kilku metrach drogę mojej ucieczki zastępują duchy. Wierząc, że mogę przez nie przejść, zmuszam nogi do dalszej pracy. Niestety odbijam się od ducha siostry.                                                                
                                                                               ***
                         Obudzę się natychmiast. Jestem cała spocona, a mój oddech niespokojny. Staram się uporządkować najważniejsze myśli. Jest noc. Znajduję się na arenie. Obok mnie znajdują się moi sprzymierzeńcy. Cato jest pochłonięty snem. A Marvel... podnoszę szybko wzrok i zauważam go pochylonego nad moim przyjacielem . W ręce trzyma miecz. Podrywa się z ziemi i powoli podchodzę do chłopaka.
- Co ty robisz? - pytam groźnie, ale na tyle cicho, by nie obudzić blondyna. - Po co ci ta broń.
Jedynka prostuje się i spogląda na mnie. I w jednej sekundzie przyciąga mnie do siebie, aby złączyć nasze usta w pocałunku. Ledwie nasze wargi się spotykają, a ja odpycham go z całej siły i walę w policzek.
_______________________________________________________________
Część drugą uznaję za lepszą od pierwszej, ale tak naprawdę ostatnie słowo należy do Was. Widzę, że nie ma zbytniego odzewu w sprawie tej akcji z filmikiem...Trochę smutno mi, ale trudno...może później. Gdyby wypadało napisałabym tutaj setki zdań, ale nie może tak być, aby zajęło to więcej miejsca, niż rozdział, więc...zaraz utworzę na okres kilku dni, nową zakładkę z boku i tam będzie pewna "przemowa".

13 komentarzy:

  1. Tak druga część lepsza i to o wiele. Mi się podobało:), a co do filmiku mi się pomysł podoba. Nie pisałam tego wcześniej bo uznałam, że to nie czas na to, tym bardziej że napisałaś, że będziesz go robić dopiero po skończeniu bloga. Jeszcze dwa słowa o opowiadaniu: Marvel serio pocałował ją, czy to ja źle przeczytałam?;) Zaskakujące zakończenie :) Ale jak zwykle twoje notatki zostawiają niedosyt... Ciekawi mnie co będzie dalej? Czy Cato się obudzi? Czy zabije Marvela? Już nie mogę się doczekać nn:)
    Mam nadzieję, że (najpóźniej ) do czwartku...
    Pozdrawiam:*
    CiC;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zdecydowanie rozdział lepszy. Oby tak dalej. Kiedy. Można spodziewać się nexta?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest zdecydowanie lepszy, więc pisz i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
  4. Mozecie sie spodziewac w srode ok.21 ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lepszy? Phi. To jest rownie kiepski jak poprzedni. Nie pisz wiecej! Marvel pocalowalby Clove? On kochal Glimmer. Jestes tragiczna pisarka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko drogie w ksiązce nikt nikogo nie kochał. Cato nie kochał Clove, Clove nie kochala Catona, Marvel nie kochał Glimmer ani ona nie kochala jego. Jedyna doś zauważalna milość to Glimmer&Cato w filmie, ale tylko dlatego, ze aktorka ktora grala Glimmer(za co tej *&%$-%+# !!! nienawidzę) przystawiala się do Xandra (Alexander Ludwig, filmowy Cato) z resztą z tego co wiem, to on do niej też coś ten teges, nawet ponoć zerwał ze swoja dziewczyna dla tej idiotki. Wiec ich realcje w filmie byly nieco glebsze. Ale w ksiazce nie bylo o niczym takim mowy.
      A to jest F A N F I C T I O N i każdy pisze jak chce, kiedy chce.
      Z reszta jak umiesz pisac lepiej, to sie pochwal. Amen.

      Usuń
    2. Dośc, sory.

      Usuń
    3. Zgadzam się z powyższym komentarzem. To jest TYLKO Fanfiction, jak się komuś nie podoba to niech po prostu nie wchodzi na stronę. A takie komentarze może sobie darować tym bardziej gdy opowiadanie ma stałych czytelników...

      Usuń
    4. Kochana hejterko :)
      Po raz już 6 (?) piszesz o tym samym, tylko używasz innych słów. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale nie lubiąc mojego bloga i mojej historii Clove nie robisz mi żadnej krzywdy. A jeśli jesteś tak odważna to pod poprzednią notką, znajduje się link do mojego prywatnego konta na fb, więc tam napisz, zamiast tutaj.
      Clove

      Usuń