poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 25

                       Po ich odejściu czekam jeszcze kilka minut, a później wspinam się po jednym z licznych, wysokich drzew. Nie jestem dobra w wspinaczce. Nigdy nad tym szczególnie nie pracowałam. I niestety tego żałuje. Rękoma chwytam się najbliższej gałęzi. Gdy tylko dłonie zaciskają się na szorstkiej korze, wykorzystuję całą swoja siłę i podciągam się do góry. Na szczęście mam silne ramiona. Przez chwilę staram się nogę odnaleźć jakąś dziuplę, aby oprzeć na czymś stopę. Nic z tego. Szoruję podeszwą po drewnie, aż znajduję oparcie dla stopy. Naciskam na nie lekko, aby sprawdzić wytrzymałość. Wydaje się na tyle stabilne, aby przejąć na chwilę mój ciężar. Szybkim ruchem stawiam na nim stopę, a drugą pewnie umieszczam na pierwszej gałęzi. Czuję, jak poprzednia podpórka osuwa mi się spod buta. Jednym, niezwykle szybkim ruchem łapię za odgałęzienie nad moją głową. Z trudem, utrzymuję równowagę, ale uparcie wchodzę coraz wyżej i wyżej, aż stwierdzam, że gałęzie są zbyt delikatne, aby utrzymać ciężar mojego ciała. Rozglądam się wokoło, ale panujący na arenie mrok, tylko utrudnia mi pracę. Nagle przypominam sobie, że do dwóch z naszych plecaków włożyliśmy noktowizor. Z nadzieją na odnalezienie ich w mojej torbie, siadam i wyjmuję całą jej zawartość. Jedzenie, jedzenie, jedzenie, dwa bidony z wodą, jakaś ubrudzona krwią i piaskiem kurtka. Ani śladu noktowizora. Z frustracją opieram głowę o drzewo i cicho warczę. Czy choć tym razem ten przeklęty los nie mógł się do mnie uśmiechnąć? Sfrustrowana i zła na siebie, że nie pomyślałam wcześniej o noktowizorze, powoli schodzę z drzewa. Gdy tylko moje stopy dotykają ziemi przykrytej liśćmi i opadłymi igłami, narzucam kaptur kurtki na głowę i kieruję się jak najdalej od naszego starego obozowiska i mam nadzieję, że jak najdalej od grupy.
                                                                               ***
                        Powoli świta, a ja marzę tylko o śnie. Przez całą noc nie odważyłam się zatrzymać na dłużej, a co dopiero zmrużyć oka. Las powoli budzi się do życia, a ja rozmyślam czy nie zatrzymać się w jakiejś jaskini na kilka godzin. Rezygnuję jednak z tego pomysłu. Na chwilę siadam na jednym z wielkich głazów, samotnie leżących na niewielkiej polanie otoczonej małymi, ledwo wyrośniętymi kwiatkami. Krajobraz ma w sobie moc, która przyciąga do tego miejsca i każe zostać. Przez chwilę chcę się poddać tej mocy, ale wyciągam tylko kilka krakersów i z ciężkim sercem ruszam dalej. Przechodzę kilkadziesiąt metrów i nagle gęsty las ustępuje nienaturalnie wysokiemu zbożu. Umysł podpowiada mi, że powinnam uważać, w końcu gdzieś w nim kryje się Treash, a on spokojnie dałby mi radę. Jednak zyskałam jedną, ważną dla przetrwania wskazówkę. Już wiem jak dostać się na polanę, gdzie wszystko się zaczęło.
                                                                               ***
                         Ból rozsadza mi czaszkę. Padam na ziemię i nie jestem w stanie się ruszyć. Przepełnia mnie przerażenie. Czyli to tak miało być. Mam zginąć w drugim dniu igrzysk. Nie. To nie możliwe. Nie ja. Nie ta Clove, którą znam. Ja tak szybko nie mogę być wyeliminowana. Najpierw muszę zabić Katniss, Glimmer i Peete. Świat powoli zanika. Staram się utrzymać otwarte oczy, ale to staję się coraz trudniejsze. Nie mogę zasnąć. Muszę wstać i iść dalej. Muszę wygrać. Staram się podnieść, ale każdy ruch tylko wzmaga ból. Powoli wszystko ciemnieje, a ja zasypiam. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam jest głos, wołający mnie po imieniu i dotyk czyjejś dłoni na moim policzku. Później jest tylko ciemność.
______________________________________________________________
Pisane na szybko, gdyż chciałam, abyście dzisiaj mieli rozdział, bo nie mam zielonego pojęcia kiedy kolejny. Mam szlaban na komputer. Oczywiście postaram się pisać w szkole, ale nic nie obiecuję :*

7 komentarzy:

  1. Postaraj sie. Bo to nie ma zakoczenia.pisz na komorce cokolwiek ale dodaj notatke. Ja wiem ze to Cato ja znalazl.To musi byc on. A notatka jak zwykle wspaniala tylko musisz szybko dodac nastepna... nie mozesz poprosic rodzicow o szlaban na cos innego?
    Pozdrawiam i licze na szybki ciag dalszy!
    CiC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, póki ich w domu nie ma to piszę ciągle rozdziały, ale teraz będzie trudniej, bo siostra na tydzień przyjeżdża.

      Usuń
  2. Ale ona chyba nie powie? Czy powie? To twoja siostra, rodzeństwo musi trzymać się razem ;)
    CiC;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. JEJU ILE JA MAM ZALEGŁOŚCI! 5 ROZDZIAŁÓW! TO SIĘ W GŁOWIE NIE MIEŚCI. Zabieram się za czytanie póki mam czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że coraz bardziej starasz się sparingować Marvela&Clove.. a może to tylko moje przemyślenia. No, no...rozdział strasznie krótki, szkoda, ale rozumiem. CUDOWNA NOTKA, jak zwykle
      Uhhh, musiałaś akurat teraz zarobić szlaban!
      Pozdrawiam cieplutko.
      PS Pamiętaj, że jeśli nie komentuję to i tak czytam <3

      Usuń
    2. I słyszę Radioactive, kolejny plusik dla ciebie

      Usuń
  4. Piszę rozdział. Spokojnie...będzie w sumie krótki, ale będzie ;p Postaram się teraz pisać codziennie, mimo że mam szlaban :)

    OdpowiedzUsuń