Usiadłam na łóżko. Wyprostowałam nogi i patrzyłam przed siebie. Prosto w ciemność. I czekałam. Chłopak nie odzywał się, jedynie leżał, opierając głowę na jednej z moich poduszek. Spojrzałam na niego. Opuszczone powieki ozdobione długimi rzęsami, dawały wrażenie, ze mój gość zasnął.
- Wiesz jak będzie? - otworzył oczy. - Wiesz jak będzie na arenie?
- Któreś z nas zginie. - odpowiedziałam bez emocji. Już dawno przyzwyczaiłam się do takiej możliwości.
- Dobra odpowiedz. - szepnął.
- I to będziesz ty. - dorzuciłam.
Chłopak zaśmiał się i usadl pp turecku, skierowany twarza do mnie.
- Naprawde sadzisz, ze to ty wygrasz? Glupia. - warknal. - Jedynka rozlozy sie na lopatki.
Cos we mnie drgnelo. Nie ma prawa porownywac mnie do tej pustej lalki barbie. Nikt nie moze. Jestem od niej lepsza. Prawda?
- Wynocha. - warknelam cicho
- Co?
- Wynocha z tego pokoju! - krzyknelam z calej sily.
Na jego ustach znow zagoscil usmiech. Wstal z lozka, pozostawiajac w nim zgiecie w ksztalcie ciala. I dumnym krokiem podszedl do drzwi. Przed nacisnieciem klamki, jeszcze raz na mnie spojrzal, a gdy zniknal w korytarzu, zlapalam jedna z ppduszek i rzucilam nia w kierunku, gdzie zniknal. Opanowalam sie powoli. I gdy tylko opuscily mnie nerwy, zrozumialam, ze zrobil to specjalnie. Tylko dlaczego? Nie mialam zadnego pomyslu, ani jednego. Westchnelam i opadlam na poduszki, rozmyslajac nad tym co powiedzial. Nie watpie, ze Jedynka ma umiejetnosci, nie mogloby byc inaczej. Tylko czy ma wystarczajace by mi cos zrobic?
Moze podzas snu, ale nimt madry nie zlami sojuszu, poki nie wybije wczesniej innych zawodnikow. Nie. To durne. To ja ja zabije, ona mnie nawet nie drasnie. Nie pozwole na to.
***
- Pobudka. - glos opiekunki byl pelen optymizmu.
Czyzby wino bylo za slabe? Albo to, albo nie wypila duzo, a moze pije regularnie, aby wytrzymac z trybutam? Nie wiedzialam, ale i tak wydawala mi sie zdrowo kopnieta. Podeszlam do lazienki. Przejrzalamsie w lustrze. Od pierwszego spojrzenia, widac bylo, ze nie spalam zbyt dlugo. Trudno. Weszlam pod prysznic. Ustawilam truskawkowy szampon i zel o takim samym zapachu. Zimna woda budzila moje cialo do zycia i dodawala energii, tak potrzebnej by przetrwac kolejny dzien. Wylaczylam wode, ale zostalam jeszcze w kabinie. Oparlam czolo o zimna sciane i powoli przygotowywalam sie do dzisiejszego dnia. Stalam wystarczajaco dlugo, aby krople wpdy zniknely z mojego ciala. Stawiajac nogi na lodowatej posadzce, przeszlam ponownie do sypialni i wybralam jeden ze strojow znajdujacych se w nowoczesnej szafie. Ubrana w krotkie, jasne spodenki jeansowe i zielona koszulke na ramiaczkach, skierowalam sie do jadalni. Ledwo weszlam do pomieszczenia, a juz doszly mnie radosne glosy dobiegajace z telewizorow. To mieszkancy kapitolu rozmawiali o tyrbutach. Usmiechnelam sie pod nosem. Jesli uda mi sie teraz wyczuc co o mnie sadza, bede miala wieksze szanse. Podeszlam do kanapy i usiadlam obok opiekunki.
- Juz bylo o nas? - spytalam otwarcie. Nie lubilam owijac w bawelne. Zreszta kobieta i tak wiedziala, czemu nie ide do stolu.
- Nie. Zaczeli od Dwunatego Dystryktu. Teraz sa przy Czworce.
Szczerze nie obchodzilili mnie moi przeciwnicy, wiec zamiast ogladac, wstalam z sofy. Stol jak zwykle byl bogato zastawiony. Tym razem potrawy byly typowo sniadaniowe. Od najrozniejszych platkow, poprzez kanapki, konczac na owocach. Wzielam jeden z talerzy i chwycilam pierwszego lepszego rogalika. Do jednej ze szklanek nalalam wody i ponownie postanowilam usiasc przy Mellisie.
Usadawiajac sie wygodnie, zauwazylam, ze kobieta nie jest zachwycona moim pomyslem jedzenia przed telewizorem, ale nie zwrocila mi glosno uwagi. I dobrze po chwile pozniej skonczyli omawiac dziewczyne z Trojki.
- A teraz czas na pare z Drugiego Dystryktu. - zapowiedzial prowadzacy.
Na ekranie pojawilo sie zdjecie Cato, a chwile potem jeden z dziwacznie ubranych mieszkancow stolicy.
- Co pan sadzi o Catonie?
Czekajcie...to jest mezczyzna? Dlugie rozowe wlosy? Pomalowane powieki? Nie pierwszy raz widze kapitolinczyka, ale jego wyglad nawet dla mnie jest niecodzienny.
Pozostajac nadal w lekkim szoku, wysluchuje jego odpowiedzi.
- Bardzo przystojny, mlody chlopak. Wysportowany. Ma duze szanse.
Na ekranie pojawia sie inna osoba. Jestem pewna, ze to kobieta. Tym razem na 100%. Prowadzacy zadaje jej to samo pytanie. I kolejnym osobom. Kazdy odpowiada podobnie, ale czasami dodaja cos od siebie. A to, ze Cato wyglada na bezlitosnego, albo sprawia wrazenie pewnego siebie. Nie dzowoe sie takim wypowiedziom.Podnosze szklanke w woda do ust, gdy na ekranie pojawia sie moje zdjecie.
- Co pani sadzi o Clove Leland?
Przygladam sie starszej kobiecie w ekstrawaganckim, czarnm stroju do kostek. Wyglada jak klaun, ktory uciekl z cyrku.
- Mloda, zadziorna z silnym charakterem.
Nic wiecej? A jak oceniasz moje szanse. Podenerwowana zaciskam piesci. Kolejna osoba, moze ona doda jakis konkretow.
- Nie wyglada na morderce. Nie sadze, aby miala szanse.
Slucham? Ja nie mam szans? Pokaze na co mnie stac!
Pada to samo pytanie. Patrze w telewizor, jakby od tego zalezalo moje zycie.
- Silna, dojdzie do finalowej szostki, ale nie sadze, ze wygra. Jenak jej nie przekreslam.
Czy oni wszyscy sie zmowili? Wsciekla wstalam z kanapy, wywalajac przy okazji talerz z polowa rogalika. Nadzienie wyplynelo na ziemie, ale mnie to nie obchodzilo. Zla na mieszkancow kapitolu zlapalam noze i rzucilam je w kierunku drzwi, ktore otworzyly sie w tej samej chwili. Do pokoju weszlam Lyme. Gdy zauwazyla noz wystajacy ze sciany obok, uniosla brwi. Wyjela go i podeszla do stolu.
- Powinnas oszczedzac sily. - powiedziala odkladajac noz.
Krzyknelam pelna furii.
- Rozumiem, ze ogladala "Ocen Trybuta"? - spytala sie mentorka
Jak na potwierdzenie prowadzacy zadal pytanie, co ktos sadzi o Jedynce. Slyszac imie pustej dziewczyny rzucilam kolejnym nozem. Zachowywalam sie jak male, rozkapryszone dziecko, ale ale nie przejmowalam sie tym. Bylam wsciekla, ze ktokolwiek moze twierdzic, ze nie wygram! Jestem morderca! Pozabijam ich wszystkich!
_____________________________________
Jako, ze musielicie tyle zkac na te rozdzialy...to dodaje dwa Tym razem postaram sie jak najszybciej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz