piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 4

                   Wychodząc z Akademii, nadal czuję na sobie wzrok kobiety. Prostuję się  i stawiam pewne kroki. Co chwilę spoglądam na Cato. Ma swój zwyczajny wyraz twarzy. Chcę się odezwać, lecz jakaś cząstka mnie każe mi, siedzieć cicho. W końcu spokojny Caton, jest bardziej nieprzewidywalny niż maszyna, którą się staje podczas ataków złości. W takich chwilach wystarczy jedno krzywe spojrzenie, złe słowo lub zwyczajne gapienie się na niego, aby zniszczyć ten nastrój. Chłopak najwyraźniej zauważa moje wahanie, bo odzywa się pierwszy.
- Mam nadzieję, że i tak tego nie zrobisz. - mówi.
- Czego? - nie do końca rozumiem jego słowa.
- Nie zgłosisz się, prawda? - w jego głosie słychać niepewność. - przecież potrzebujemy osoby, która wygra i przyniesie chwałę Dwójce. - jeśli przed sekundą była jakaś szansa, aby powtórzyła się sytuacja w zaułku to...teraz nie było nawet najmniejszego cienia nadziei na to.
- Oczywiście, bo tylko wielki pan Cato Hadley jest wystarczająco dobry, by brać udział w Głodowych Igrzyskach. - wściekłość ogarnia cały mój umysł, chcę się na niego rzucić i wbić mu nóż prosto w serce. Z trudem ograniczam się do gróźb. - Założę się, że pokonałabym Ciebie na arenie. Nawet z zamkniętymi oczami.
 Blondyn zaciska ręce w pięści, aby następnie je rozprostować i pójść dalej. Patrzę na niego zdezorientowana. Przecież on nigdy nie dawał sobą gardzić. Nigdy. Stoję na środku ulicy, pewne przyglądającym mi się ludziom. Nie przejmuję się tym, tylko staram się zrozumieć, dlaczego sobie poszedł. Pobiegnij za nim. Porozmawiajcie. Odzywa się cichy głosik w mojej głowie. Ignoruję go. Nie chcę wyjść na słabą...Ruszyłam w stronę domu. Cały niepokój przed dożynkami minął. Jeśli będę miała okazję, zgłoszę się na ochotnika. Tylko po to, aby pokazać mu, że dam radę wygrać.
                                                                       ******
                           Przeglądam się w lustrze. Sukienka na dożynki jest piękna. Czerwona kreacja na ramiączkach, obwiązana w pasie czarnym materiałem, zdaje się być uszyta specjalnie dla mnie. Tak jednak  nie jest. To stary strój mojej nieżyjącej mamy. Wpatruję się w swoje odbicie, biorę głęboki oddech i wychodzę z pomieszczenia. Bardzo powoli zmierzam do kuchni, wsłuchując się w rozmowy docierające z salonu. Czuję, że muszę się napić, inaczej spłonę od środka. Gdy tylko mijam próg pomieszczenia, otwieram pierwszą szafkę po prawej, gdzie stoją szklanki. Wybieram najmniejszą z wzorem w niebieskie kwiaty i z wygrawerowanym moim imieniem. Prezent od ojca na moje drugie urodziny. Przyglądam się naczyniu. Zawsze go używam. Przywołuje miłe wspomnienia. Chwytam butelkę z wodą i nalewam picia do szklanki. Wypijam wszystko jednym łukiem. Opieram głowę na szafce i przypatruje się widokowi zza okna. Jest lato, więc liście obficie zdobią gałęzie drzew. Kwiaty w najróżniejszych odcieniach, kwitną w promieniach słońca. Ogród zawsze był jednym z moich ulubionych miejsc. Zielona trawa, motyle i pnie, w które mogę godzinami rzucać nożami, tworzą krainę, wymarzoną dla takiej dziewczyny jak ja. Powoli powracam myślami do rozmowy z Cato. Trochę żałuję swoich słów, jednak po chwili zmieniam zdanie. Nikt nie będzie mi mówił, że nie mam szans. Nikt! Czuję na sobie czyjeś spojrzenie. Odwracam głowę. W drzwiach stoi ojciec. Przygląda mi się.
- Wyglądasz zupełnie jak mama. - w jego głosie wychwytuję nutkę smutku. Spogląda mi w oczy, - Byłaby zadowolona, że masz ją na sobie.
Już chcę coś odpowiedzieć, lecz podchodzi do nas Suzanne, kładąc dłoń na ramieniu ojca. Przez krótką sekundę chce warknąć do niej, aby ja zabierała. Jednak mam już dość kłótni na dzisiaj. A ta mi w niczym nie pomoże. Zaciskam ręce w pięści i wykrzykuję najgorsze słowa pod adresem macochy. Kobieta przygląda się czemuś, co znajduje się za moimi placami.
- Musimy się pośpieszyć! - przygląda się mi. - Za 20 minut dożynki!
Wzdycham, do mojej głowy, znów powraca obraz rozmowy z Cato. Wiem, że naprawdę będę musiała się zgłosić.
                                                                     *******
                 Droga na plac nietrwała długo, a to dlatego, że mieszkaliśmy niedaleko Pałacu Sprawiedliwości. Ustawiłam się w kolejce do "zapisu" podczas którego upuszczano z naszego palca krople krwi, dzięki czemu można było stwierdzić, kto przybył na dożynki.
- Następny - mówi kobieta przy stoliku. Podchodzę do niej. Już po chwili, ponownie słyszę jej głos. - Następny.
Idę w stronę przedziału piętnastolatków. Staję pomiędzy dwiema dziewczynami. Jedna z nich to blondynka, trochę niższa ode mnie, a druga z nich ma włosy pomarańczowe jak marchewka. Przerasta mnie wzrostem i budową. Nie mam więcej czasu na przyglądanie się im, gdyż otwierają się drzwi Pałacu i na scenę wchodzi burmistrz oraz Lyme z Crag'em. Zasiadają na eleganckich fotelach. Przyglądam się im, gdyż nagle po placu roznosi się głos Mellisy. Jak zwykle jest dziwacznie ubrana, a na jej głowie spoczywa w tym roku żółta peruka, pasująca do sukni w tym samym odcieniu.
- Witajcie mieszkańcy Drugiego Dystryktu. - mówi z uśmiechem na twarzy i dziwacznym akcentem. - Chciałabym zaprezentować Wam film prostu z Kapitolu.
Na wielkim ekranie po mojej prawej stronie, wyświetla się film, mówiący o Mrocznych Dniach i Traktacie Pokoju. Znam to na pamięć. Co roku puszczają to samo. Zamiast przyglądać się wyświetlanemu dziełu. Zamiast tego rozglądam się po niebie. Po jego niebieskiej warstwie, płynął delikatne chmury. Mój wzrok ponownie skupia się na scenie, gdy Mellisa oznajmia, że czas na wylosowanie trybuta spośród dziewcząt. Przyglądam się jak drepcze na swoich szpilkach do kuli, zdejmuje rękawiczkę, a następnie wkłada dłoń do wielkiej ilości kartek. Może i w Dwójce nie trzeba pobierać astragali, to dystrykt jest na tyle duży, że karteczek jest wiele. W końcu decyduje się na jedna. Podchodzi do mikrofonu i odczytuje nazwisko, które brzęczy mi w uszach.
Wylosowana została Clove Leland.
___________________________________________________________________
Przepraszam, że tyle czekaliście, ale kompletny brak weny...Postaram się poprawić i przy następnej notce, dać jakiś bonus :*

8 komentarzy:

  1. Mi się podoba. Obserwuję na 100%. Tylko dodaj więcej opisów. Przecież nie wszyscy czytali Igrzyska Śmierci (np. ja, muszę czekać aż ktoś odda te książki w bibliotece) i nie wiedzą jak wygląda np. Cato (wiem tyle, że jest blondynem) czy jakieś miejsce. Plac sprawiedliwości. Skąd mam wiedzieć jak wygląda? Zdaję się tylko na moją wyobraźnię, bo nie ma opisu. Owszem czasami zmieniam postaci z książek z blondyna na bruneta, bo tak mi się podoba ale bez opisów nie wyobrażam sobie książki czy opowiadania. Aha, i wyłapałam parę literówek. A reszta według mnie wypadła bardzo dobrze.
    Powodzenia w pisaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nie czytałaś trylogii THG to jak trafiłaś na tą stronkę?
      :)

      Usuń
  2. Zajebisty. Tylko prosze dodawaj więcej postów, bo wchodze codziennie tutaj i nic dalej 4rozdział. To trochę smutne :-(
    Powodzenia w pisaniu 5rozdzialu i tak dalej:-3
    Mam nadzieje że poprawisz parę literówek i dodasz wkrótce reszte rozdziałów :-3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się pisać jak najczęściej, ale mam ograniczony dostęp do komputera. Nowa notka na 100% będzie na Wielkanoc. Jeśli nie...zabijcie mnie :P

      Usuń
  3. Tym razem znalazłam troszkę błędów językowych np.: ". Zamiast przyglądać się wyświetlanemu dziełu. Zamiast tego rozglądam się po niebie. Po jego niebieskiej warstwie, płynął delikatne chmury." W tych 2 linijkach jest więcej błędów niż w całej reszcie postów. Po pierwsze: te 2 zamiast - o co chodzi? Po drugie: rozglądam się po niebie. Nie da się rozglądać po niebie! Można po sali czy pokoju, ale nie po niebie. Jeżeli już - patrzę w niebo. Po trzecie: po jego niebieskiej warstwie - jakiej warstwie? Stratosferze, czy jak? O.o Po czwarte: płynął delikatnie chmury - literówka i "płyną delikatnie". Może się trochę czepiam, ale jakoś tak to mi nie pasuję - delikatnie płynąć? No nie wiem...

    Dobra, przepraszam, że się tak czepnęłam, wiem jakie to trudne pisanie fajnych rozdziałów. I jeszcze do tego pamiętać o interpunkcji, która jest samym złem! :D Ale ja bym poprawiła ten fragment, który wypisałam. No i czas na coś miłego:
    Piszesz ciekawie, masz ładny styl, nie zanudzasz. Opisy są w sam raz, nie za długie, nie za krótkie. Faktycznie, nie rozumiem tego, jak wgl. Natalia znalazła się na tej stronie...? Historia rozwija się ciekawie, Cato jest takie bardzo...catonowy xD To dobrze, bo uważam, że pisanie fanfiction ze zmienianiem osobowości bohaterów, jest czymś niezrozumiałym i beznadziejnym - nie lepiej wymyślić wtedy własne postacie? Hmm, jestem bardzo ciekawa jak akcja dalej się rozwinie i czy Clove będzie jakoś zabiegała o względy Catona :3 Czekam na kolejne rozdziały :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepiasz się, ale to mi pomaga :) Nic dobrego nie wyszłoby bez uwag. Cato pozostanie catonowy...może czasami będzie inny, ale nie chcę zmieniać ich w rozkochaną parę gołąbeczków, bo to mdli.

      Usuń
  4. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger
    Szczegóły na http://thehungergamesrue69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały blog :) Podoba mi się twoja wersja historii Clove.
    Lubię twój styl pisania
    zapraszam do mnie
    http://igrzyskasmiercioczamipeety.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń