piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 17

                                    Stałam w ciemnym zaułku. Jedynie srebrzysta poświata księżyca, pozwalała mi dojrzeć co znajduje się wokół mnie. Dwa identyczne budynki, zakończone identycznymi dachami z identycznymi drzwiami po obu stronach. Powoli podeszłam do jednych z nich. Nagle otworzyły się, jakby budynek sam chciał mnie zaprosić do środka. Powoli postawiłam bosą stopę na podłodze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak cholernie zimne było powietrze otaczające mnie ze wszystkich stron. Druga noga podążyła za pierwszą. Gdy tylko znalazłam się w środku, drzwi zatrzasnęły się, a żarówka zatrzeszczała i zapaliła się. Szybkim ruchem obróciłam się wokół własnej osi. W pomieszczeniu nie było nic, oprócz śnieżnobiałych ścian i wielkiego telewizora, który jakby zdając sobie sprawę, że na niego patrzę, włączył się. Na ekranie ukazała mi się drobna postać z ciemnymi włosami związanymi w kucyk. Pod jej nogami leżało ciało. Kamera dała przybliżenie na ofiarę tajemniczej dziewczyny. Ciało należało do chłopaka, dokładniej to blondyna. Na jego klatce piersiowej, dokładnie w miejscu serca była dziura. Dopiero teraz zauważyłam twarz młodego mężczyzny. To był Cato. Moje serce zatrzymało się  na chwilę, a oczy wypełniły łzami. Nagle z głośników dobiegł mnie dobrze mi znany głos, Claudiusa Templesmitha.
- Mam zaszczyt zaprezentować, zwyciężczynie 74 Głodowych Igrzysk, Clove Leland z Dystryktu Drugiego. - ogłosił.
Dopiero teraz pokazali dziewczynę z przodu. Na jej twarzy gościł szyderczy uśmieszek, ubranie, które nosiła było całe zakrwawione. Instynktownie mój wzrok padł na jej dłonie. Krzyknęłam. Jej palce zaciskały się na sercu. Na sercu Catona. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć, że go zabiłam. Chłopaka, którego kochałam i który tyle razy poprawiał mi humor.
                                    Ze snu wyrwał mnie czyjś dotyk. Momentalnie otworzyłam oczy. Nade mną stała Lyme w całej okazałości. Jej wzrok nie wyrażał nic, zresztą jak zwykle.
- Powinnaś być na śniadaniu już od pięciu minut. - poinformowała mnie.
Zaskoczona spojrzałam na zegarek. Według jego smukłych wskazówek wybiła 7.35. Energicznie odrzuciłam ze swojego ciała ciepłą kołdrę. Wieczorem położyłam się w ubraniu, więc na początku nie widziałam sensu przebierania się na jeden durny posiłek, ale wtedy przypomniałam sobie, że dzisiaj parada trybutów. Potrzebowałam sponsorów, więc nie mogłam wyglądać byle jak, a nie miałam pojęcia ile miałabym czasu po posiłku. Dlatego szybkim krokiem podeszłam do szafy i wyjęłam pierwszą lepszą sukienkę i pasujące do niej obuwie. Nie zwracając uwagi na nadal będącą w pokoju Lyme, zamknęłam się w łazience. Nastawiłam wodę, a następnie wyskoczyłam z tego w co byłam ubrana. Nawet nie przejmowałam się temperaturą wody, tylko szybko wymyłam się słodko pachnącym truskawkowym żelem. Zabiegi pielęgnacyjne nie trwały długo, zresztą jak zwykle. Nim się obejrzałam, już byłam czysta. Puszysty ręcznik pozbył się każdej kropli z mojego ciała. Uznałam, że smarowanie się balsamem nie ma sensu, skoro trafię w ręce ekipy przygotowawczej, której zadaniem będzie dokładne zajęcie się moim ciałem. Chwyciłam za granatową sukienką. Wciągnęłam ją przez głowę. Był obcisła do pasa, natomiast dalej rozszerzała się, układając się w delikatne fale. Wygładziłam materiał, następnie wsadziłam stopy w równie ciemne buty. Zapięłam zamki przy kostkach. Wyprostowałam się dumnie. Wyglądałam wystarczająco dobrze, aby zaczarować publiczność. Zgasiłam za sobą światło i zamknęłam drzwi. Rozejrzałam się po sypialni. Nie było śladu po mentorce. Pewnie dołączyła do zebranych przy stole. Ja też miałam taki zamiar, ale najpierw musiałam dobrać biżuterię. Stanęłam przed szafą i przeciągnęłam lekko dłonią po dolnej szufladzie. Pod wpływam moje dotyku wysunęła się, ukazując zbiorowisko bogato wyglądającej biżuterii. Od srebra, poprzez złoto po bransoletki pełne kosztownych kamieni, które wydobywają w pierwszym dystrykcie. Postawiłam na tradycję, dlatego wyjęłam srebrne, wiszące kolczyki oraz naszyjnik z bransoletką do kompletu. Idąc w kierunku jadalni założyłam ozdoby. Przy stole już siedzieli moi współmieszkańcy. Dosiadłam się do nich bez słowa. Biesiadnicy nawet nie zaszczycili mnie słowem powitania. Szybkim ruchem chwyciłam za kromki chleba, które posmarowałam dokładnie masłem. Dodatkowo na każdy kawałek pieczywa położyłam plaster żółtego sera i warstwę sosu ziołowo-czosnkowego. Odgryzając pierwszy kęs rzuciłam spojrzenie na Mellise, która próbowała zwrócić naszą uwagę.
- Za 10 minut spotykamy się pod windą. - to były jedyne słowa, które padły z jej ust, zanim odeszła od stołu.
                                                                               ***
                                    Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Dragon, mój stylista uważnie przyglądał się mojej twarzy, czekając na jakąś reakcje. Złota zbroja, inspirowana starożytnymi gladiatorami, w którą mnie wystroił dodawała mi urok, a w połączeniu z delikatnym makijażem i spojrzeniem mordercy, stawała się idealnym strojem dla reprezentantki Drugiego Dystryktu, ale... No właśnie... zawsze musi być jakieś "ale". Jeśli miałam być ze sobą szczera, sądziłam, że po tylugodzinnym męczeniu się z ekipą przygotowawczą, zobaczę coś więcej.Te kilka godzin z Ariel, Costagne i Dru nie było świetnym sposobem na spędzanie dnia. Zwłaszcza jeśli trzeba wysłuchiwać informacji na temat nowych plotek i imprez. Z tego wszystkiego wyniknął tylko jeden plus. Dowiedziałam się co mówią o tegorocznych trybutach. Nie było to może zbyt pomocne, ale przynajmniej miałam pojęcie czego wymaga od nas publiczność. Chcieli bezlitosnych morderców? Proszę bardzo. Chcą krwi? Nie ma sprawy. To mogę im zapewnić.
                                                                                ***
                                      Gdy tylko wyszłam z windy, zauważyłam Catona stojącego obok rydwanu. Miał strój podobny do mnie, co jest na Igrzyskach oczywiste. Para z jednego dystryktu jest zawsze ubrana tak samo. Powolnym tempem skierowałam się do naszego stanowiska. Na każdym kroku przyglądałam się zebranym w stajni ludziom. Głównie tłoczyli się tu styliści, ale udało mi się wypatrzeć kilku trybutów. Do ich grona należała Jedynka ubrana w dziwaczną różową suknię, sięgającą ziemi. Wyglądała jak zjawa pozbawiona stylu. Kompletnie nie trafiony pomysł...ale może to się podoba mieszkańcom stolicy.
- Za minutę zaczynamy paradę. - po stajni rozniósł się głos jakiejś kobiety.
Zatrzymałam się przy karych koniach ciągnących nasz rydwan. Głaskałam je po ciepłych i niezwykle miękkich chrapach. Tylko kilka razy miałam styczność z tymi pięknymi zwierzętami. Lubiłam je za dumę, która przepełnia ich ciała na każdym kroku.
- Pamiętajcie, aby pokazać, że jesteście godni zwycięstwa. - doradziła nam stylistka Cato. - W końcu jesteście mordercami!
Gdyby tylko wiedziała jakie sekrety kryje moje serce. Gdyby wiedziała, że tak naprawdę nie chcę trafić na arenę. Jednak nie mogę zawieść rodziny, nie splamię jej honoru. Nigdy na to nie pozwolę.
- 30 sekund. - ponownie rozległ się kobiecy głos.
Jakby na zawołanie i ja i blondyn wsiedliśmy na rydwan. Jedynka już stała przed wejściem. Dwóch pracowników podprowadziło konie za blondynę i jej towarzysza. Oboje na chwilę odwrócili się i kiwnęli do nas głowami na powitanie. Zrobiliśmy to samo. W końcu mają być naszymi sojusznikami i póki nie trafimy na arenę, nie mogę im zrobić krzywdy. Nie skrzywdzę ich póki nie będę miała ku temu powodu... czyli w przypadku Błyskotki nie sądzę, aby przeżyła dłużej, niż jedną noc. Ich uwagę odwróciły otwierające się wrota. Koła powozu powoli ruszyły do przodu. Okrzyki uwielbienia niosły się po całej ulicy i otaczały mnie niczym powietrze. Podniosłam dłoń jak to kiedyś robił Juliusz Cezar. Tym gestem chciałam ich pozdrowić, ale również pokazać, że Igrzyska zależą w pewnym stopniu ode mnie. Wszystko układało się świetnie. Na telebimach pokazywali głównie nas i parę z Jedynki. Jednak los zdecydował, że musi nam zatruć życie. W momencie, gdy ukazał się rydwan z Dwunastego Dystryktu, ludzie zaczęli wykrzykiwać tylko jedno imię. Zupełnie zapomnieli o innych trybutach. Ich uwaga skupiała się jedynie na Katniss i Peecie. Poczułam jak złość ogarnia moje ciało i umysł. Zabrali mi okazję do zdobycia sponsorów. Znienawidziłam ich. Już wiem, kto może konkurować z Glimmer o miejsce najbardziej wkurzającego trybuta. Mimo gniewu musiałam przyznać, że ich stroje były imponujące. Na chwilę spojrzałam na Cato. Jego mięśnie były napięte, a dłoń, która swobodnie zwisała przy ciele była zaciśnięta w pięść. Był wściekły, ale robił dobrą minę do złej gry.
                                                                                ***
                                     Nie słuchałam przemówienia Snow'a, zamiast tego rzucałam spojrzenia na Everdeen i Mellark'a. Zniszczyli cały przejazd. Cały! To my mieliśmy być w centrum uwagi, a nie oni. Nagle koła rydwanu znowu ruszyły, a ja odwróciłam głowę w stronę Ośrodka Szkoleniowego, gdzie będziemy mieszkać przez najbliższe cztery dni. Gdy powóz się zatrzymał, zeskoczyłam z niego. Styliści i Mellisa byli zachwyceni naszą postawą. Lyme natomiast nie mówiła nic, tylko patrzyła na nas. Kątem oka zauważyłam, że Cato przygląda się Dwunastce.
___________________________________________________________________
Łał!! Nowy rozdział! Myślałam nad nim kilka dni, a pisałam dwa :p Postanowiłam, że trochę przyśpieszę akcje, więc będą przeskoki jak w tym rozdziale, a notki będą dłuższe...
A teraz szczerze...co tym razem jest dobrze, a co nie?

9 komentarzy:

  1. Świetne, naprawdę. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :D Życzę weny, która ze mnie pod wpływem gorąca niestety się wytopiła xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, bardzo dobrze. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już część mam, więc mam nadzieję, że znajdę czas w weekend...ale nic nie obiecuje, bo rzadko jestem w domu :(

      Usuń
  3. Super rozdział , zresztą jak każdy w tym opowiadaniu *_*
    Z niecierpliwością czekam na następne ; )

    Pozdrawiam i życzę weny
    Clove.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział czeka na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu znalazłam jakiś nowy fanfik o Clove! Zabieram się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie krótkie te rozdziały, przeczytałam raz dwa. :D mam nadzieję, że skończysz historię naszej Clove, a jeśli tego nie zrobisz to cię znajdę i będzie z tobą źle! Ja też nienawidzę Glimmer przy Cato. Uh, głupia sucza. Łapy przy sobie. A Marvel? tak bardzo go lubię, a wszyscy robią z niego idiotę. No, twój styl mi się podoba i czekam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugrh, Marvel jest spoko! Jest zaje*isty! Nie tak, jak Cato, bo z nim sie nikt nie może równać. :-)

      Usuń