wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 1

                       Obudził mnie odgłos muzyki dobiegający zza okna. Świergot ptaków był radosny, jak zawsze. Chciałabym być taki ptakiem. Wolnym, niepodlegającym zasadom i rozkazom, a przede wszystkim mającym gdzieś moją rodzinę. Rodzina. Słowo, które od kilku lat kojarzy mi się tylko ze wspomnieniami.
-Clove, śniadanie!-słyszę krzyk macochy.
-Już idę!-odkrzykuję
Zrzucam z siebie kołdrę i pozwalam promieniom słońca, przebijającym się przez brudne okno, ogrzać moją skórę. Nasycając ciało dawką światła, spoglądam na kalendarz i nagle sobie przypominam. Dziś dożynki! Spoglądam na zegarek. Jest 9.30. Za półgodziny przyjdzie Cato, mój przyjaciel i towarzysz. Mamy iść do Akademii, na coroczne spotkanie. Szybkim krokiem podążam do łazienki, gdzie czekają na mnie ubrania. Na wieszaku wisi już przygotowana sukienka na dożynki, a obok na szafce wala się mój strój treningowy. Szybko zaciągam na siebie dres i zbiegam po schodach. Przekraczam próg pomalowanej na zielono kuchni. Przy stole siedzi mój uśmiechnięty ojciec, macocha i dwójka starszych braci, bliźniaków. Szybko chwytam grzankę, czym zyskuje krzywe spojrzenie kobiety. Nie zawracając sobie tym głowy, całuję braci w policzek, a w następnej chwili już jestem w korytarzu. Z jedzeniem w ustach, skaczę na jednej nodze, próbując założyć adidasy, które dostałam na urodziny. Chleb parzy mi język, jednak to się nie liczy. Jestem przyzwyczajona do bólu. W końcu pochodzę z Dwójki
-Drugi Dystrykt.-szepczę z uśmiechem-To się rodzisz, aby zabijać.
Zawiązując sznurowadła, zastanawiam się nad dzisiejszym dniem. Podobno powinnam się bać, ale nic z tego. Od tego jednego dnia, każdego roku, zależy czy dostaniemy szansę, za przyniesieniu honoru dla siebie, rodziny i dystryktu. Często tak się dzieje, w końcu dzieciaki z Jedynki, Dwójki i Czwórki są zawodowcami. Jesteśmy trenowani do trawienia na arenę i wygranej. Moje przemyślenia przerywa odgłos dzwonka do drzwi. Szybko je otwieram. Na progu stoi jak zwykle uśmiechnięty Cato. na jego widok moje serce przyśpiesza, a na twarz wpływa lekki rumieniec.
____________________________________________________________________________
Zdaję sobie, że tragicznie pisze, ale może komuś będzie odpowiadać...

4 komentarze:

  1. Nie piszesz tragicznie, wręcz przeciwnie - mnie się tam podoba. :)
    Ten pierwszy, krótki, rozdzialik bardzo przypominał mi pierwszy rozdział Suzanne Collins. Ta wzmianka o butach i o Drugim Dystrykcie... Nie wiem czy to zamierzone, ale całkiem fajnie wyszło ^^
    Błędów nie było dużo, a wręcz wyjątkowo mało jak na pierwszy post. Czytałam wiele innych blogów, które pod względem składni, interpunkcji, a nawet ortografii były dużo, DUŻO gorsze :>
    Chciałam jeszcze dodać, że masz cudowny szablon <3 Sama robiłaś czy może jakaś stronka pomagała? xD

    Ok, rozpisałam się strasznie, zabieram więc za następne rozdziały :P

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.clato-and-clove.blogspot.com/ = Zapraszam do mnie : ))

    __________________________

    Super rozdział i uwierz ja pisze tragiczniej XD

    Pozdrawiam . ; )

    OdpowiedzUsuń